niedziela, 10 lutego 2013

Konkurs

 Ogłaszam konkurs na tym blogu. Można napisac opowiadanie, wiersz ,rysunek albo też taką kartkę z dziennika. Tematem oczywiście jest Jack Frost.Prace można mi wysyłać na konto google lub po prosu w komentarzu. Dla zwyciezcy będzie nagroda. O szczegóły można pyt. w komentarzu ,a na prace czekam do 22. lutego

Powodzenia :)

 

Wyniki

Oceniałam fantazję i wyobraźnię. Na błędy nie zwracałam szczególnej uwagii ,ponieważ nie o to chodziło. Liczy się w końcu treść.

Najlepszą pracę wysłała mi Kamila. Dziękuję wszystkim za to ,że się staraliście. Innych prace nie były złe ,ale po prostu ta mi się najbardziej spodobała. :)

Proszę o kontakt z Kamilą.

 

16 komentarzy:

  1. Świetny blog. Nareszcie się doczekałam bloga o tej tematyce i oto jest. Z tego co widzę czekasz na szablon od dziewczyn z zaczarowanych. Dobry wybór. Co do kartek z dziennika to nienawidzę jak ktoś piszę takim stylem pisania jak ty (chodzi mi oto że piszesz w pierwszej osobie). Ale styl pisania na tym blogu nie jest moją decyzją, ale twoją. Właśnie za uwarzyłam ile masz wyświetleń...653...ładna liczba. W ile czasu tyle zdobyłaś? ( Oczywiście bloga nie ocenia się od liczby wyświetleń, tylko od treści, by nie było).

    Ps. Od dziś odwiedzający moje bloga mogą dostawać powiadomienia o nowościach jakie są na blogu (miedzy innymi kolejne rozdziały, zapowiedzi i tak dalej). Jeśli ty lub ktoś kto odwiedza twojego bloga jest chętny, czyta mojego bloga i chce być na bieżąco nie wejdzie na mojego bloga i wejdzie w zakładkę "Powiadamiani". Tam będzie wszystko wyjaśnione.

    Rise of the Guardians http://rise-of-the-guardians.blogspot.com/

    Anne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czekam na szblon i nie wiem jeszcze do końca czy moje zamówienie zostanie zrealizowane.Bloga założyłam 21 stycznia.
      Ps. Uwielbiam czytać twój blog jest super :)

      Usuń
  2. Dzięki za miłe słowa. Co do szalonu to wiem co czujesz. Twoje zamówienie zostanie zrealizowane na bank. Uwierz mi dwa razy składałam tam zamówienia na dwa blogi. Wprawdzie czekałam na szablon do Rise Of The Guardians dwa miesiące. Ale jak zauwarzyłaś warto czekać.

    Co do wcześniejszego mojego komentarza chciałam zgłosić swoje opowiadanie do konkursu. Jeśli coś trzęba napisać (zgłoszenie i inne bzdety) to powiedz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie trzeba tylko wstaw opowiadanie w koment. :)

      Usuń
  3. http://rise-of-the-guardians.blogspot.com/?m=1 link do opowiadanią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam pytanie które z nich na konkurs bo nie wiem.

      Usuń
  4. A kiedy będą wyniki konkursu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam opowiadanie na konkurs napisane przez fankę Jack'a .:Seabiscuit:. (nick z howrse)Oto i one.

    Już przyzwyczaiłem się, że większość ludzi przechodzi przeze mnie. Tego dnia było jednak inaczej... Szedłem sobie chodnikiem, gdzie było mało osób. Wpewnym momencie juz się zdenerwowałem i chciałem odlecieć akurat przed jakąś dziewczyną... Wtedy usłyszałem - A przeze mnie nie przejdziesz?
    Zdezorientowany odwróciłem się i wpadłem na jakiś słup. Ona zaśmiała się i spytała czy nic mi nie jest? Odpowiedziałem, że nie. Nagle zapytałem:
    -Widzisz mnie? Wierzysz?
    -Tak. Od dziecinstwa wierzę w ciebie, św. Mikołaja...
    przeszkodziłem jej:
    -I wiesz jak się nazywam?
    -No jasne, jesteś Jack Mróz, ja Bella.
    -Miło mi cie poznać... ale jestes juz chyba prawie dorosła i i nadal w nas wierzysz?
    -Cos w tym złego? Wiem, że nawet niektóre dzieci cie nie widzą, ale...
    znów jej przerwałem:
    -To jest niesamowite! Opowiesz mi cos o sobie? Czy twoi znajomi, przyjaciele też we mnie wierzą? - mówiłem cały czas z podekscytowaniem.
    -Nie mam przyjaciół...
    Zamyśliłem się i szybko bez zastanowienia powiedziałem -Jak chcesz mogę być twoim pierwszym.
    Wtedy Bella powiedziała, żebym poszedł z nią gdzieś, przy okazji opowie mi cos o sobie. Po jakichś 30 minutach dotarlismy na opuszczony plac zabaw. Wygladał okropnie, ale ona powiedziała, że lubi tu czasem przyjśc i pobyć sama. Usiedlismy na huśtawkach i milczeliśmy...
    W pewnym momencie zapytała jak to jest mieć wielu przyjaciół, osób które w ciebie wierzą, podrózowac po świecie, bawić się...? Odpowiedziałem, ze wolałbym to robić jako człowiek, ale nie oddałbym tego życia. Potem jeszcze rozmawialiśmy o wielu innych rzeczach, smialiśmy się... i zrozumielismy, ze jestesmy chyba najlepszymi przyjaciółmi na świecie, mimo że znamy się tak krótko...

    Trochę krótkie ,ale zawsze coś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oto opowiadanko napisane przez Sebastiana (Librus)
    Jack leciał nad miastem. Zegar na wieży ratusza wybijał wpół do dwudziestej drugiej. Od godziny padał śnieg, który wezwał chłopak, świat tonął w białym puchu. Jack szybował na wysokości okien domostw, w większości światła były pogaszone. Przysiadł na parapecie jednego z nich i zajrzał do środka, był to średniej wielkości pokój z częściowo skośnym sufitem. Ściany do połowy były pomalowane na jasnobeżowy a potem przechodziły w błękitną tapetę, ozdobny szlaczek oddzielał tapetę od farby. Łóżko było przy naprzeciwległej ścianie, przy ścianie najwyższej było umieszczone biurko, masywny regał zapełniony książkami oraz kilka innych mebli. W centrum pokoju był szklany stolik a wokół niego dwuosobowa sofa i fotel obite w niebieski materiał. Na krześle, które było przy biurku, siedział chłopak. Z tego co mógł zauważyć miał jakieś 15 lat i był ubrany na czarno. Pisał coś w opasłej księdze, mrucząc pod nosem. Jack wszedł do środka i zajrzał przez ramie chłopaka. Zdziwił się tym co zobaczył. Chłopak pisał gotycką kaligrafią oraz w języku, którego nie rozpoznał od razu. Po jakiś 5 minutach zrozumiał, że jest to łacina. Nagle chłopak wstał i podszedł do okna.

    -Nie pamiętam żebym otwierał okno, pewnie znowu zapomnieli je zamknąć.- powiedział na głos do siebie- Nie rozumiem dlaczego, za każdym razem, jak rodzina tu wchodzi to musi mi robić chłodnie z pokoju- westchnął, kiedy przekręcał klamkę. Obrócił się, zapewne chcąc powrócić do swojego przerwanego zajęcia, nagle, zaskoczony tym co zobaczył, stracił równowagę, pośliznął się na panelach i wylądował na podłodze. -Co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony chłopak-Jak tu się dostałeś? I co najważniejsze, kim jesteś?-zdziwienie ustąpiło miejsca rozdrażnieniu, które zaczęło się potęgować, przez to że nieznajomy milczał z otwartymi ustami- Mógłbyś mi odpowiedzieć na moje pytania, zamiast potrzeć na mnie jakbym był kosmitą.-powiedział już spokojnie.

    -Ty mnie widzisz i słyszysz?-wydusił w końcu z siebie zaskoczony Jack.

    -Może i mam okulary jak denka od słoika ale to nie znaczy, że jestem ślepy i nie zauważę obcego chłopaka, lat około szesnastu lub siedemnastu, na środku mojego pokoju.-powiedział zdziwiony pytaniem-Mógłbyś pomóc mi wstać z tej podłogi? Nie potrafię sam, mam chore kolano.-poprosił i chwycił przedmiot leżący koło niego, była to laska.

    Jack dopiero po chwili zrozumiał co do niego mówił, dalej był zszokowany tym co się działo. Podszedł do chłopaka, podał mu rękę i dźwignął go. Chłopak oparł się na lasce-Dziękuję.-powiedział i się uśmiechnął. Kiedy podnosił głowę spojrzał w oczy Jacka, jasnoniebieskie, jakby lód z pęcherzykami powietrza, Jack natomiast ujrzał, za grubymi szkłami okularów, oczy chłopaka, były one ciemnobrązowe, szeroko otwarte jakby czemuś znów się dziwił, tak było w istocie. Chłopak bezgłośnie poruszał wargami, w końcu powiedział na głos-Jack Frost, ty jesteś Jack Frost!-ostatnie słowa niemal wykrzyczał i znów się opanował. Jack, jeśli to możliwe, był jeszcze bardziej zdziwiony-Ty znasz moje imię? Skąd?-zapytał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 cz.
      Chłopak szybko podszedł do regału i wyciągnął grubą księgę, była oprawiona w skórę i obita metalem na rogach. Wyglądała na bardzo starą. Chłopak zaczął ją kartkować, szukając czegoś, po chwili kiedy znalazł to, obrócił ją w kierunku Jacka. On spojrzał na wiekowe stronice tytuł był wykonany ozdobną czcionką i głosił „Jack Frost- duch zimy, śniegu oraz mrozu”. Dalej był jego opis wyglądu, charakteru oraz czym się zajmuje. Następne trzy strony były zajęte przez ilustracje, pierwsza przedstawiała go taj jak wyglądał jeszcze na początku, kiedy wyłonił się z jeziora, na drugiej był umieszczony jego obecny wygląd, ostatnia zdziwiła go najbardziej, był to rysunek, który przedstawiał go jeszcze za życia.-Co to za książka?-zapytał z niedowierzaniem-Skąd ją masz?

      Chłopak odpowiedział-Dostała ją na święta moja prababcia gdy miała dziewięć lat. Nosi tytuł „Strażnicy”. Przed sześciu laty przekazała mi ją.-powiedział ze smutkiem- Ona opowiedziała mi o was, dzięki niej wierzę w ciebie.-uśmiechnął się na to wspomnienie. Jackowi zaświtało coś w głowie.

      -Ile ty masz lat?-zapytał- Wyglądasz na jakieś piętnaście.-powiedział.

      -Masz rację, mam piętnaście lat.-oznajmił chłopak- Nie rób takiej miny!-oburzył się, nie bez powodu, Jack zrobił dość dziwną minę, powieszanie rozbawienia z dziwieniem.

      -Przepraszam-powiedział skruszony-ale to trochę dziwnie brzmi. Większość dzieci wierzy w nas do około dziewięciu lat.-oznajmił- Cieszę się, że we mnie wierzysz, niewielu jest takich. Nawet nie wiesz jaką mam radość gdy spotykam kogoś kto wierzy w moje istnienie.- powiedział i uśmiechnął się, odsłaniając równe, białe jak śnieg zęby.

      -Ja również się cieszę, rzadko mam z kim porozmawiać a z tobą jest fajnie.-powiedział i również się uśmiechnął.

      W ten czas zegar na ścianie wybił wpół do dwudziestej trzeciej, Jack nawet nie zauważył kiedy przesiedział tu jakieś czterdzieści minut, nie zwrócił też uwagi na to, że zegar wybijał pełną godzinę pół godziny temu.

      -Muszę już lecieć.-powiedział do chłopaka- Jest późno a mi jeszcze dużo zostało do zrobienia, zima nadchodzi a ja sprowadzam śnieg.-wyjaśnił. Podszedł do okna i je otworzył lecz zanim wyszedł na zewnątrz, zapytał jeszcze-Zapomniałem się zapytać, jak masz na imię?

      -Alex Snow-odpowiedział. Po czym oboje zaczęli się śmiać.

      -Ciekawe nazwisko-powiedział Jack.-Jeszcze cię odwiedzę.-obiecał.

      -A tak mniej więcej kiedy?-zapytał Alex.

      Jack się zamyślił i odpowiedział-W piątek. Dobrze?

      -Tak, za trzy dni.-potwierdził chłopak. Jack wezwał wiatr i odleciał w swoją stronę.

      Alex patrzył jeszcze chwilę za nim i powiedział cicho do siebie”Będę czekać.” po czym podszedł do biurka, dokończył pisanie i przebrawszy się, poszedł spać. Kiedy tak leżał i patrzył w księżyc, wewnątrz jego serca rozbłysło wątłe światełko, niczym płomyczek świecy i myśl „Może znalazłem przyjaciela.”. Zasnął, uśmiechając się i patrząc w kierunku w którym odleciał niespodziewany gość.

      Jack natomiast leciał w tylko sobie znanym kierunku i myślał o zdarzeniu s przez kilku minut. „Fajny chłopak, lekko dziwny ale fajny.” i również się uśmiechnął- Może znalazłem kogoś z kim mogę porozmawiać...co prawda mam innych Strażników ale oni są wiele starsi ode mnie i nie zrozumieją nastolatka.-powiedział do siebie, po czym spojrzał w księżyc i zaśmiał się. Leciał i myślał żeby nie zapomnieć o spotkaniu.

      Księżyc również się uśmiechnął i dalej płynął po nieboskłonie.

      Usuń
  8. Hejo! Chciałabym zgłosić moje opowiadanie do konkursu. Występuję w nim jako rudowłosa Penelopa (choć naprawdę jestem 13-letnią szatynką o imieniu Kamila), a Jack jest po prostu sobą.

    Otworzyłam oczy. Rude włosy spływały mi z ramion, ciało okalała bardzo zwiewna zielona sukienka trochę za kolana, o dość szerokich rękawach. Oczywiście nie miałam o tym pojęcia, jednak gdy podniosłam wzrok do góry, oślepił mnie blask księżyca. Zasłoniłam ręką piekące z powodu długiego odpoczynku oczy, a do mojego mózgu zaczęły wpływać bardzo szybko różne informacje. Trochę to nawet bolało.
    Rozejrzałam się ciekawie dookoła. Teraz byłam w stanie określić te wszystkie kolory, poczuć powietrze, bijące serce, usłyszeć oddech.
    Doszłam do wniosku, że otacza mnie piękny, zimowy krajobraz. Niebo spowijała ciemność. Jedynym żródłem światła był srebrny glob.
    Dopiero teraz dostrzegłam, że siedzę na wysokim drzewie. Jego gałązki oplotły mnie do utraty tchu, suknia wyglądała na utworzoną z liści i mchu, zupełnie jakbym siedziała tu już wiele lat.
    Nie namyślając się dłużej, rozpoczęłam walkę z drewnianymi mackami. Wreszcie, ledwo żywa, spadłam z cichym tąpnięciem na lodowaty śnieg. W ręku trzymałam wygiętą gałąź.
    Przyjrzałam się jej i wysunęłam drugą dłoń. W tym momencie z moich rąk wytrysnęła zielona liana, owinęła się wokół dwóch końców, zaschła. Całość wyglądała jak... łuk!
    Uśmiechnęłam się do siebie. Zerwałam z drzewa długie sople, po czym użyłam jednego z nich jako strzały. Nadawały się wspaniale!
    Wtem usłyszałam daleki chichot. Spłoszona, pobiegłam ile sił w nogach na bosych stopach. Jednak chłód mi nie przeszkadzał.
    - Aaa! - krzyknęłam, w ostatniej chwili zatrzymując się przed... jakimś chłopakiem.
    Stałam pół metra od niego. Też dyszał od biegu, wyglądał na równie zaskoczonego, jak ja.
    To nie był jakiś tam chłopak. Miał piękne rysy, białe lico, włosy niczym lodowe igły... i takie śliczne zielone oczy...
    Co to? Co się dzieje z moim sercem? Oblała mnie fala gorąca, mająca źródło właśnie gdzieś tam, w klatce piersiowej. Serce zaczęło bić szybciej i trzepotać się jak ptak łaknący wolności. Może dlatego, że nieznajomy był zabójczo przystojny. A może dlatego, bo po prostu wiedziałam, że ja i on nie jesteśmy jak reszta, gdyż potrafimy robić rzeczy niezwykłe, ale nie. Ja... tylko czułam, że on ma dobry charakter. Że możemy znaleźć wspólny język, naprawdę się zaprzyjażnić.
    - Czy... ty też... się obudziłaś? - wydyszał.
    Na początku onieśmielił mnie jego melodyjny głos, niosący ze sobą orzeźwienie, ale, o dziwo, zrozumiałam nietypowe pytanie. Podeszłam o krok bliżej, czując jak on emanuje chłodem.
    - Tak. Zeszłam z drzewa.
    Spróbowałam zajrzeć mu w oczy, ale dwa prześwietlające duszę szmaragdy zmusiły mnie do wbicia wzroku we własne stopy.
    - Ja wyszedłem z jeziora.
    - Jak się nazywasz? - wyszeptałam cichutko.
    - Jestem Jack Frost. A ty?
    - Myślę, że na imię mi Penelopa. - podniosłam ociupinkę głowę, a mój wzrok spoczął na długim kiju w jego dłoni.
    - Co to jest?
    - Patrz. - wyszeptał.
    Uniósł otwartą dłoń, drugą rękę zacisnął mocniej na kiju, który postawił pionowo. Dmuchnął lekko na dłoń. Zaczęły na niej tańczyć lodowe płatki, kształtując się w śliczne kwiaty. Wytrzeszczyłam oczy w niemym zachwycie.
    - A ty co trzymasz?
    Wzięłam jeden sopel, napięłam cięciwę i trafiłam w pień drzewa. Łuk wbiłam w śnieg. Wyprostowałam ręcę, skupiłam się. Dwa zielone sznurki z listkami wyjrzały z moich dłoni, jeden koniec oplutłszy na soplu, drugi na łuku. Potem zaczęły z nich wyrastać i opuszczać się w dół osobne młode gałązki, tworząc żywą sieć.
    - Piękne. - powiedział Jack.
    - Czyli ty panujesz nad mrozem, chłodem...?
    - Tak. A ty, Penelopo, nad florą...
    - ...i zdaje się nad fauną. Jesteśmy tu sami?
    - No, nie wiem. Widzisz, przybiegłem, bo usłyszałem jakiś taki złowieszczy chichot.
    - Ja też go słyszałam! To nie wróży nic dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  9. cz. 2

    Nagle zerwał się potężny wiatr, niszcząc moje dzieło. Czym prędzej chwyciłam za łuk. Czarna mgła zwaliła nas z nóg, kształtując się w wysokiego, szczupłego mężczyznę odzianego w czarne, potargane szaty, z twarzy przypominającego złośliwego chochlika.
    - Kim jestś?! - ryknął Jack.
    - Jedni nazywają mnie dojrzałością, - mówił, błyszcząc w mroku paciorkowatymi oczami - inni dorastaniem. Ja jednak wolę imię Jałowian. Tak, Jałowian. Bo wyjaławiam ze wszystkich wiarę w tym przypadku w was, siły przyrody zamknięte w dwóch fantazyjnych osóbkach o niezwykłych mocach. Urodziliście się dzisiaj, w jednej chwili, zaraz po odejściu waszych poprzedników. A ja zrobię wszystko, by ludzie myśleli czysto logicznie, bez ksztyny wyobraźni, by nikt w was nie wierzył. Zacznijmy od... teraz!
    Wystrzelił we mnie czarnymi wstęgami, które owinęły się wokół mojej szyi i zaczęły dusić.
    W tym momencie Jack jak lew rzucił się na Jałowiana. Ten, zaskoczony, puścił mnie wolno. Po odzyskaniu tchu przyglądałam się walce. Jack zmroził mu nogi, żeby nie mógł się poruszyć, a teraz zwinnie umykał przed czarnymi wężami.
    - Penelopo, strzelaj w niego!
    Pierwszy sopel chybił. Ale drugi trafił prosto w brzuch. Jałowian zawył z bólu.
    - Jeszcze po was wrócę... - wycedził przez zęby i... po prostu rozpłynął się w powietrzu.
    Z ulgą wpadłam w ramiona Jacka. Ten puścił mnie po dłuższej chwili, popatrzył w oczy.
    - Wiesz, co to znaczy?
    - Tak.
    - Musimy znaleźć dziecko, które w nas wierzy. Ale... - zawachał się - Myślę, że żeby tego dokonać... powinniśmy... zostać przyjaciółmi?
    - Tak, oczywiście! - uśmiechnęłam się, podskoczyłam radośnie, a moje serce wywinęło koziołka.
    I tak zaczęła się nasza podróż (raz z wiatrem, raz na grzbiecie jelenia lub konia) po całym świecie. Wreszcie, pół roku później, znależliśmy w Anglii poszukiwane dziecko.
    Chłopiec miał na imię Tom. Wraz z siostrą Jane lepił bałwana, tłumacząc jej coś zawzięcie.
    - Słuchaj. Tego bałwana lepimy dzięki Jacku Frostowi, wiesz? On sprawia, że jest mróz, śnieg się fajnie lepi... A zwierzęta i rośliny do snu kładzie Matka Natura.
    - A po co? - mała dziewczynka nie rozumiała.
    - Jane, wyobrażasz sobie jakiegoś niedżwiedzia i wiewiórkę, jak chodzą po lesie i słaniają się z głodu? Albo kwiatki, które nie przygotowały się do zimy i obmarzły? Natura i Jack muszą się trzymać razem, jedno bez drugiego nie może żyć! - zakończył energicznie Tom.
    Siedzieliśmy na dachu, słuchając uważnie.
    - On naprawdę w nas wierzy! Pokażmy mu się jutro! I powiedzmy, że nazywam się Penelopa... - dodałam ze śmiechem.
    - Penelopo... - Jack otarł czoło wierzchem dłoni.
    - Tak?
    - No bo... Znamy się już trochę czasu i... chciałbym ci coś dać.
    Założył mi na szyję pusty łańcuszek. Przykrył jego fragment dłonią. Po chwili zawisła na nim wykonana z lodu zawieszka w kształcie płatka śniegu.
    Popatrzyłam na piękny podarunek, potem na Jacka. Ten bez słowa przysunął się do mnie i pocałował. Nie stawiałam oporu. Teraz wiedziałam, że moje uczucie do niego to nie tylko przyjaźń, ale... miłość w najpięknięjszym tego słowa znaczeniu.
    - Zostaniemy już zawsze razem? - spytał cicho, patrząc w dół.
    W odpowiedzi objęłam go mocno za szyję. Może nasza miłość przetrwa lat trzysta, tysiąc... A może jeden dzień. Ale mojego szczęścia nie odbierze mi już nikt.

    Mam nadzieję, żę podobało wam się opowiadanie. Uwaga! Penelopa nie została stworzona na podstawie Meridy Walecznej. Rude włosy podobały mi się zawsze, a z łuku strzelam naprawdę. A, i przepraszam, że w moim utworze Jack ma zielone oczy, ale uznałam, iż tak wygląda jeszcze lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  10. A niech to, znowu ten mój opóźniony zapłon... ;-; to już nieaktualne, prawda?

    • Ada

    OdpowiedzUsuń