niedziela, 24 lutego 2013

1 kartka z dziennika Jack'a

Przepraszam za tamte usterki ,ale po prostu musiałam pare rzeczy pozmieniać z Sebastianem. Zaczęłam od nowa pisać kartki ,ale nie będą się dużo różnić od poprzednich. Zachęcam do komentowania. Życzę miłej lektórki :)

Dziennik Jack'a
Piątek 02.11.2012r.

Znowu zobaczyłem się z Jamiem. Przez ostatnie siedem miesięcy nie mogliśmy się spotkać. Na półkuli północnej skończyła się zima więc musiałem przenieść się na południową. W drodze powrotnej postanowiłem zrobić chłopcu niespodziankę. Wezwałem pierwszy śnieg. Gdy padał, ja przysiadłem na drzewie nieopodal szkoły, do której chodzi i czekałem na niego. Było coś w okolicach 13:15 kiedy rozległ się dzwonek ogłaszający koniec lekcji. Po chwili przez drzwi wejściowe przetoczył się tłum dzieci w różnym wieku lecz każdy cieszył się tak samo i z tych samych powodów. Koniec lekcji oraz początek weekendu. W czasie kiedy tak siedziałem na tym drzewie, śnieg zaległ na ziemi solidną warstwą więc postanowiłem rozpocząć bitwę na śnieżki. Ulepiłem jedną i rzuciłem w środek tłumu. Dał się słyszeć śmiech.
-Kto to był?-wykrzyknął któryś z uczniów i zrobiwszy również śnieżkę rzucił w podejrzanego.
-Ej, to nie byłem ja!-odkrzyknął jakiś chłopak i sam zaczął formować kulkę. W ten sposób wciągu 2 minut rozgorzała pokaźnych rozmiarów walka. Każdy rzucał w każdego. W tym bałaganie odnalazłem Jamiego, gdy ten ochraniając się za drzewem, lepił śnieżki.
-Jamie, fajnie znów cię widzieć!-powiedziałem do niego, unikając dostania z śnieżnych kul.
-Jack, wróciłeś!-ucieszył się i rzucił przygotowanym pociskiem, trafiając mnie w ramię. Schowałem  się za sąsiednie drzewo i również w niego rzuciłem. Po jakiś dziesięciu minutach zauważyłem, że bitwa zaczęła cichnąć. Wzniosłem się trochę w górę i zobaczyłem kobietę, która szła środkiem tłumu, uczniowie rozstępowali się przed nią a niektórzy nawet uciekali. Cóż, niewiele myśląc, ulepiłem śnieżkę i dmuchnąłem na nią, zrobiła się niebieska. Wycelowałem i rzuciłem w ową kobietę. Wyszło tak, że dostała prosto w twarz. Zobaczyłem, że stoi nie ruchomo w półkroku, a wszyscy na placu wstrzymują oddech.
-Ktoś trafił „Merry” śnieżką.-usłyszałem jak uczniowie szepczą między sobą.
-Kim jest ta „Merry”?-zapytałem Jamiego, a on zbladł.
-To jest dyrektorka, najgorsza z wszystkich nauczycieli.-powiedział drżącym głosem. Chyba przesadziłem z tym rzutem. Nauczycielka miała taki wyraz twarzy jakby zjadła kilo cytryn i nagle jej oczy zaświeciły niebieskim blaskiem. „Tak, czar zadziałał!” ucieszyłem się w duchu. Dyrektorka kucnęła i zaczęła formować śnieg w dłoniach, nawet lekko się uśmiechała.
-Dobra, kto chce bitwę, będzie ją miał!-krzyknęła i rzuciła w pierwszą lepszą osobę, która obok niej stała. Wszyscy patrzyli na nią jakby spadła z Księżyca, po chwili kobieta huknęła.
-Rzucać śnieżkami, ale już!-krzyknęła tonem generała. Tym razem wszyscy posłuchali i walka rozpoczęła się na nowo. Najzacieklej walczyła dyrektorka. Nie trafili ją ani razu a ona trafiała za każdym razem.  Całe towarzystwo rozeszło się po jakiś 7 minutach, ponieważ już nie było z czego lepić śnieżek oraz wszyscy byli już mokrzy w tym również Jamie. Zaczęliśmy iść w kierunku jego domu, był on jakieś 15 minut drogi ze szkoły.
-Co słychać u Sophie?-zapytałem.
-W tym roku poszła do pierwszej klasy, jest  z tego powodu wniebowzięta.-odpowiedział, kręcąc głową. Ja się uśmiechnąłem, minęły trzy lata jak pokonaliśmy Mroka, Jamie miał już jedenaście lat a jego siostra sześć-Chodź, powinna być już w domu, nie może się ciebie doczekać.-dodał. Przyspieszyliśmy, chłopiec opowiedział mi co robił jak mnie nie było oraz co słychać w jego szkole. Zastanawiam się co będzie jak z dyrektorki ucieknie czar zabawy, mam nadzieje, że uczniom nie dostanie się przeze mnie. Kiedy dotarliśmy na podwórko przed domem Jamiego, najpierw dał się słyszeć hałas, a potem drzwi się rozwarły i wyleciała na dwór mała dziewczynka.
-Jack!-krzyknęła-Jak zobaczyłam śnieg, wiedziałam, że przyjdziesz!-podskakiwała z radości. Kucnąłem by się z nią przywitać.
-Cześć, Sop...-odparłem ale nie dokończyłem zdania bo rzuciła mi się na szyję.
-Spokojnie, siostrzyczko.-powiedział do niej Jamie-Udusisz go jeszcze.
Na te słowa wszyscy się zaśmialiśmy.
-Ulepmy bałwanka.-poprosiła nas malutka i zrobiła słodkie oczy. Jak tu jej odmówić?
-Oczywiście. A potem zrobimy ci igloo, dobrze?-zapytałem ją.
-Tak!-ucieszyła się. Zabraliśmy się do roboty. W po jakiś dwudziestu minutach stał przed nami pokaźnych rozmiarów bałwan (tak przypadkiem wyszło, że przypominał Zająca). Sophie przyniosła z domu marchewkę oraz węgielki (wyglądał świetnie, muszę go pokazać pierwowzorowi). Potem zajęliśmy się budową śniegowego mieszkanka. Byliśmy w połowie, kiedy z domu wyszła pani Bennett. Popatrzyła chwilę na naszą pracę i się uśmiechnęła.
-Dzieci, obiad na stole!-zawołała-Chodźcie bo wystygnie.-dodała.
-Wyjdziemy za chwilę.-powiedział Jamie do mnie-Poczekasz na nas?
-Jasne, będę w parku.-odpowiedziałem. Wtedy wtrąciła się mama rodzeństwa.
-Jeśli wasz kolega nie musi iść do domu, to może wejść. Po co ma marznąć?-powiedziała do nas-Co takiego powiedziałam?-dodała, widząc nasze zdziwienie. „Ona mnie widzi?! Przecież jest dorosła!” pomyślałem.
-Z chęcią wejdę.-odpowiedziałem kiedy ustąpiło zdziwienie. Weszliśmy wszyscy do środka.
-Jak masz na imię?-zwróciła się do mnie.
-Mam na imię Jack Frost.-odparłem. Zatrzymała się w półkroku i przyjrzała mi się. Chyba dopiero wtedy dotarło do niej, że mam białe włosy, kij w ręce oraz bose stopy.
-To niemożliwe, mówiła prawdę...-powiedziała do siebie i chwyciła w ręce wisiorek, który miała zawieszony na szyi.
-Mamo ale kto?-zapytał Jamie.
-Idźcie zjeść, później wszystko opowiem.-powiedziała, nieobecna duchem-Chodź ze mną Jack.-zwróciła się do mnie i skierował się do salonu. Poszedłem za nią. Usiadła w fotelu i wskazała mi miejsce na sofie.
-To ty uratowałeś  swoją siostrę na stawie?-zapytała kiedy i ja usiadłem-I to ty wpadłeś do wody?
-Tak, ale skąd pani to wie i jak to możliwe, że mnie pani widzi?-nie mogłem zrozumieć.
-Jack, jesteśmy spokrewnieni, co prawda wiele pokoleń wstecz, ale jesteśmy.-powiedziała-Jestem potomkinią twojej siostry.-dodała. Nie mogłem w to uwierzyć. Ja mam rodzinę?
-Ale to nie wyjaśnia tego, że pani mnie widzi.-dalej dociekałem tego. Przez chwile się milczała w tym czasie dołączyło do nas rodzeństwo. Usiedli koło mnie.
-Wiesz co to za medalion na mojej szyi?-zapytała mnie.
-Nie, pierwszy raz go widzę.-odparłem.
-Należał do twojej siostry, dostała go jako prezent ślubny.-wyjaśniła-Dostałam go od mojej prababci.-dodała w zamyśleniu, po czym wróciła do siebie.-Miałam wtedy osiemnaście lat. Ona wtedy aż setkę. Była już schorowaną i lekko zbzikowaną osobą. Na moje osiemnaste urodziny podarowała mi go ze słowami „Gdy założysz medalion na szyje, duch się przed tobą nie skryje. To jest sprawa prosta, ujrzysz Jacka Frosta!”. Uznałam to za jedno z jej dziwactw ale zapytałam z grzeczności, jaką to ma historię. Opowiedziała mi wtedy o tobie, jak poświęciłeś się dla siostry. Później powiedziała mi, że dwanaście lat po twojej śmierci wyszła za mąż a od swojego męża dostała piękny medalion. Podobno zamknęła w nim jakąś pamiątkę po tobie (tego nie można sprawdzić jest zaspawany). Od tamtej pory jest przekazywany w rodzinie i tyle faktów. Prababcia upierała się, że mając go na szyj można ciebie zobaczyć. Oczywiście nie wierzyłam jej, często wymyślała dziwne historie. Okazuje się, że mówiła prawdę.
-Ale znamy się z Jackiem od trzech lat.-powiedział Jamie-Dlaczego go przedtem nie widziałaś?
-Ponieważ nie zakładam go codziennie.-odpowiedziała-Ubieram go tylko parę  razy w roku: w moje urodziny oraz kiedy idę odwiedzić grób prababci.-dodała, po czym zamilkła.
-Mamo, możemy iść dokończyć z Jackiem igloo?-zapytała Sophie po chwili.
-Tak, bawcie się dobrze.-odparła z uśmiechem-Ja muszę gdzieś iść.
Wyszliśmy z domu na podwórko. Skończyliśmy domek. Opowiedziałem dzieciom co widziałem na półkuli południowej. Niedługo potem przyszli przyjaciele Jamiego i urządziliśmy bitwę na śnieżki. Zabawa zakończyła się w okolicach siedemnastej. Wtedy dzieci musiały wrócić do domu.
-Kiedy znowu się zobaczymy?-zapytało mnie rodzeństwo zanim weszli do domu.
-Może pojutrze?-zaproponowałem.
-A dlaczego nie jutro?-zaciekawił się Jamie.
-Ponieważ mam spotkanie ze Strażnikami.-wyjaśniłem-Będziemy rozmawiać o waszym i innych dzieci bezpieczeństwie.
-Szkoda, ale to twój obowiązek jako Strażnika.-powiedział z nutą smutku Jamie.
-Nie smuć się, pojutrze spędzimy razem cały dzień.-pocieszyłem chłopca.
-A przyprowadzisz Zajączka?-zapytała z nadzieją w głosie Sophie.
-Postaram się.-obiecałem jej. Zamknęły za sobą drzwi a ja poleciałem w górę. Wezwałem chmury i przez całą noc obsypywałem śniegiem świat (tj. półkulę północną).

9 komentarzy:

  1. super opko nie mogę się doczekać nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Matyldo, jaka tu zaszła zmiana! I to na lepsze, naprawdę gratuluję poprawy. Podoba mi się znacznie bardziej niż poprzednie (z całym również szacunkiem do tamtego opowiadania). Mogę wręcz przyznać, że trudno mi dopatrzeć się jakichkolwiek błędów. Obiecuję, że będę regularnie tu zaglądać, wyczekując kolejnych części. :3 i niekoniecznie do analizy, bo postępy iście olbrzymie. Z wielką chęcią będę czytać >3<

    ~ Ada

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny początek ! Przeczytałam jak na razie tylko tą notkę, ale wyczuwam niezłe opowiadanie. Już zabieram się za kolejne notki.
    Mam jednak jedno ALE. Mianowicie - sądzę, że obrazek medalionu jest trochę za duży. Szczerze, to zanim go przewinęłam (czytam blogi przez komórkę i w wersji mobilnej obrazek jest gigantyczny) zdążyłam zapomnieć o czym było zdanie wcześniej.

    A no i wydaje mi się, że trochę za dużo jest tekstów w nawiasach.

    A poza tym pomysł z rodziną i medalionem jest git :D
    Nie marudzę już dłużej i zabieram się za czytanie kolejnych notek.

    Shade~

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Jacka Frosta, więc chętnie przeczytałam ten wpis. Świetny! Masz bardzo przyjemny styl. Wprowadziłaś nowe wątki, zaskoczyłaś mnie. Fajnie, że ktoś rozwinął "Strażników marzeń". Gratuluję! Tylko jedna uwaga- wydaje mi się, że powinnaś dać więcej emocji Jacka. Ale może po prostu się czepiam.
    No to lecę czytać dalej!
    Pozdrawiam,
    Pola
    takizwyczajnyblog.blogspot.com
    polscy5herosi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. spoko trochę jak plan zdarzeń i dziwne że Jack bawi się z 10 latkami jak ma z założenia 17

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Muszę szybko nadgonić z dalszym czytaniem. A tak na marginesie; strażników marzeń widzą głównie dzieci, bo trzeba w nich wierzyć, a do tego Jack jest strażnikiem zabawy i jego zadaniem jest ochrona dzieci, więc to chyba nie dziwne ze się z nimi bawi. No i Jack wygląda tylko na 17, bo w tym wieku został strażnikiem, a tak to ma ponad 300 lat. Przepraszam jeśli się myle.

    OdpowiedzUsuń
  7. O ja nie mogę, ale to jest dobreeeeeeeeeeee xD Takie rewelacyjne rozwiązania, a sytuacja z dyrektorką nieźle mnie rozbawiła :D No, to czytam dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Super! Jestem nowa na tym blogu, ale mam nadzieję, że szybko nadrobię zaległości... To może ja idę czytać dalej...

    OdpowiedzUsuń