-Nie uwierzycie co się stało.-powiedziałem do nich.
-Po tym wietrze, który cię uzdrowił, chyba nic mnie nie zdziwi.-odparła Wróżka ze spokojem.
-Właśnie spotkałem moją siostrę.-wszyscy zatrzymali się jak na komendę.
-Dobrze, odwołuję co mówiłam przed chwilą.-odpowiedziała Zębuszka.
-Czego ty się najadłeś?-zapytał Kang...Królik.
-Mówię prawdę.-odparłem i opowiedziałem im o całym zdarzeniu.
-Powiedziała też o kimś kto został wypuszczony a nie powinien. Dosłownie powiedziała "To co zamknięte przed tyloma wiekami, zostało wypuszczone. Siła zła opuściła swe więzienie. Lecz z pomocą przybędzie ten który został zapomniany, ten który opuścił zgromadzenie.". O kim ona mówiła? O Mroku?
-Nie, nie o nim.-powiedział z poważną miną North.
-Więc o kim?-ja, Królik i Ząbek zapytaliśmy jednocześnie.
-Ehhhh...Widzicie, zanim nastały rządy Pitcha, światem władał ktoś inny.-wyjaśniał Mikołaj, a Piasek mu przytaknął-Tamten władca miał, a właściwie dalej ma, na imię Dark i... jest ojcem Mroka.
-CO?!-zawołaliśmy znów jednocześnie.
-Dlaczego nic o tym nie wiedzieliśmy?-oburzył się Zając.
-To było kilkaset lat zanim wy się przyłączyliście oraz pokonaliśmy Pitcha. Ja i Piasek uznaliśmy, że nie musicie o nim wiedzieć. Chcieliśmy skazać go na zapomnienie.
-Czekajcie to kto go pokonał skoro Zając i Wróżka są zdziwieni?-zapytałem.
-Ja i Sandy.-odparł North, ale znów było widać, że coś ukrywa.
-Ale w takim razie kto jest tym zapomnianym, który przybędzie nam na pomoc?-zapytała Wróżka. Mikołaj miał już odpowiedzieć gdy nagle dało się poczuć podmuch wiatru. Poczułem, że coś łapie mnie za kaptur. Zostałem mocno szarpnięty do tyłu, a po chwili znalazłem w powietrzu.
-Jack nie wygłupiaj się,
to nie jest śmieszne!-powiedział zdenerwowany Zając.
-Ale to nie
ja!-odpowiedziałem zawieszony w powietrzu. Czułem czyjąś
obecność. Pozostali stali jak słupy soli.
-Jak to nie ty, a
kto?!-pisknął Zając, wyciągając swoje bumerangi, w tej samej
chwili poleciałem na podłogę, gdzie złapała mnie Ząbek. Nagle
coś wyrwało broń z łap Zająca i zaczęło nimi obracać w
powietrzu.
-Oddawaj...to jest
moje!!!-wykrzyczał wkurzony. Dało się słyszeć śmiech, trochę
spazmatyczny, ale wyraźny śmiech.
-Przepraszam, ale nie
umiałem się powstrzymać. Już zwracam własność.-rzekł głos i
bumerangi spadły do łap Zająca. North i Sandy zrobili zdziwione
miny, jakby znali już ten głos. W centrum pokoju zaczęła nabierać
kształty i kolory jakaś postać. Najpierw wyblakłe aż stała się
całkowicie wyraźna. Ja, Zając i Zębuszka rzuciliśmy się do
ataku. W jednej chwili cała nasza trójka stanęła jak zamieniona w
kamień.
-Ave przyjaciele.-zwrócił
się do Mikołaja i Piaska-Tak się wita teraz gości?-wskazał na
nas ręką
-To wy się
znacie?-zapytała Zębuszka-Kto to jest?
-Nazywam się Augustinus
Benedicta i jestem Strażnikiem.-oświadczył niespodziewany gość.
-CO?!-wykrzyknął Zając.
-Od kiedy?-zapytałem.
-Jeszcze przede
mną.-powiedział Mikołaj-Chociaż poznaliśmy się zanim staliśmy
się Strażnikami. Piasek kiwnął głową na potwierdzenie.
-Chyba czegoś nie
rozumiem, to jest jeszcze jeden Strażnik prócz nas?!-stwierdził
Zając.
-Tak.-potwierdził
Augustinus-Co prawda, przez wieki nie zaglądałem tutaj, ale to
prawda.-dodał. Pomyślałem, że to dość dziwny facet, a zwłaszcza
ubranie miał dziwne. Nosił długą, brązową szatę z kapturem,
przewiązaną w pasie. Gość zrzucił kaptur na plecy i wtedy naprawdę
się zdziwiłem... Augustinus był w moim wieku. Miał na nosie
grube, druciane okulary. Włosy jego były krótko ostrzyżone,
koloru ciemnego blondu. Natomiast oczy miał ciemnobrązowe, lecz tak
jakby nieobecne. Na twarzy miał lekki uśmiech. Byłem tą całą
sytuacją lekko zszokowany.
-Nie dziwię ci
się.-odparł przybysz, a zobaczywszy moją minę dodał-Potrafię
czytać w myślach.
-Naprawdę?-zapytałem,
czerwieniąc się.
-Tak, naprawdę.-odparł
Augustinus-North, może opowiesz naszą historię.
-Z
przyjemnością,-powiedział Mikołaj-A więc tak...gdy jeszcze nie
byłem Strażnikiem, mieszkałem w Moskwie. Pewnego dnia spotkałem
prawie trzynastoletniego chłopaka. Zdziwiłem się, taki młody,
widać, że nie tutejszy i że czegoś szuka więc zapytałem się
"Dokąd idziesz chłopcze?". W odpowiedzi, w łamanym
rosyjskim wydukał że zmierza do Syberii. "Po co?"-zapytałem,
on zaś odpowiedział "By w samotności rozmyślać".
Powiedziałem, że ja i kilku innych będziemy jechać do jednej z
wsi na tamtych terenach za dwa dni, i zaproponowałem mu że go
weźmiemy ze sobą. Zgodził się i zapytał gdzie jest jakaś
gospoda. Pokazałem mu i powiedziałem gdzie się spotkamy. Po dwóch
dniach wyruszyliśmy w drogę. Przez dłuższy czas milczał i
odpowiadał lakonicznymi zdaniami ale w końcu opowiedział mi o
sobie. Pochodzi z dzisiejszych Włoch (a za jego życia Państwa
Kościelnego), w bardzo wczesnych latach poświęcił się nauce i
rozmyślaniom, bardzo szybko opanował łacinę. W wieku 12 lat
postanowił zamieszkać na odludziu, a słysząc o Syberii zamyślił
tam osiąść. Podróżował kilka miesięcy zanim dotarł do Moskwy.
Kiedy mijaliśmy las, poprosił żeby go tam wysadzić. Chciałem go
przekonać że to zły pomysł ale widząc jego wzrok, zaniechałem
tego, byłem wtedy jeszcze młody...-zamyślił się-Ile ja wtedy
miałem lat?-zapytał Augustinusa.
-Dwadzieścia dwie
wiosny.-odparł zapytany.
-A właśnie, miałem 22
lata i nie wiele mogłem (trzynastolatek w tamtych czasach był już osobą dorosłą i byliśmy już na miejscu), patrząc na ten śnieg i mróz, nie
myślałem żeby dał rade przeżyć. Podzieliłem się z nim moimi
obawami ,a on wysiadł, stanął na granicy drzew i krzyknął
"Odwiedźcie mnie jak będziecie wracali!". Zdziwiło mnie
to, droga z tamtego miejsca do wsi trwała godzinę w jedną stronę
+ krótki postój. Dlaczego mieliśmy go odwiedzić za jakieś 2 ½
godziny? Zapytałem się towarzyszy i powiedzieli że nie zrobi im to
różnicy jeśli zatrzymamy się tu na chwilę w drodze powrotnej.
Tak też zrobiliśmy. Po tym jak dostarczyliśmy żywność do wsi i
jechaliśmy do Moskwy zatrzymaliśmy się w tym lesie. On stał tam i
podszedł do nas. Powiedział żebyśmy poszli za nim i to
zrobiliśmy. Po jakiś 5 minutach przedzierania się przez drzewa i
wyszliśmy na polanę a tam...-North zrobił chwilę dramatycznej
przerwy.
-Co tam było? Proszę
mów.-powiedziałem równocześnie z wróżką.
-A tam stał kamienny
dom.-podjął dalej opowieść Mikołaj.
-Dom, taki
murowany?!-zapytaliśmy chórem.
-Tak, murowany, kamienny
dom na środku polany w Syberii.-potwierdził Augustinus z uśmiechem.
-Mogę
kontynuować?-zapytał North.
-Tak, kontynuuj.-znów
chór głosów.
-A więc, my też mieliśmy
szczęki zakopane w śniegu. Pierwszy otrząsnął się nie jaki
Dimitryj i zapytał "Jak...skąd...ten dom...tutaj???".
Chłopak z uśmiechem odpowiedział "To moja tajemnica. Wejdźcie
jak chcecie." Ugościł nas, co bardzo było nam na rękę, gdyż
już zmierzchało. Rano opuściliśmy dom, dalej dziwiąc się jak to
było możliwe. A muszę przyznać dom był niczego sobie. Parterowy
z trzema pokojami tj. Z kuchnią, sypialnią i ogólnym, dochodziła
do tego spiżarnia, składzik i piwniczka. Meble były solidne,
proste, ale solidne. Odwiedziłem jeszcze kilka razy mojego małego
przyjaciela. Lecz po trzech latach zniknął. Została po mim tylko
jedna książka. Było to rozważanie o dzieleniu się, jego
autorstwa. Tak mnie przejęła, że postanowiłem się do niej
dostosować i sami zobaczcie co się ze mną stało. No to było by
wszystko. Chcesz coś dopowiedzieć Augustinusie?
-Tak, dodam coś
jeszcze.-odparł chłopak-Chcecie wiedzieć jak powstał tamten
dom?-zapytał wszystkich.
-Oczywiście!-odpowiedzieliśmy,
nawet North a Piasek pokiwał głową.
-No dobrze, odkryję moją
tajemnicę.-powiedział z uśmiechem-Otóż to było tak.
North...pamiętasz tego właściciela gospody, którą mi wskazałeś?
-Tak...dlaczego
pytasz?-odpowiedział pytaniem Mikołaj.
-Ponieważ rozmawiałem z
nim tamtego wieczoru, kiedy znalazłem się w Moskwie.-powiedział i
ciągnął dalej- Zapytał mnie co taki młody człowiek robi tutaj.
Odpowiedziałem, że chcę osiąść w Syberii. Zdziwił się i po
chwili zastanowienia powiedział "Wiesz w zeszłym roku zmarł
mój wuj, mieszkał w domu na polanie, która jest w lesie
syberyjskim. Mógłbym ci go sprzedać.". Po chwili radości,
załamanie, ponieważ musiałem odpowiedzieć, że nie mam pieniędzy.
Gospodarz zasępił się i popatrzył się na mnie, widać było że
bije się z myślami, po jakiś 7 minutach powiedział "Mój syn
jest chory, żaden medyk nie może mu pomóc, jeśli go wyleczysz,
dam ci tamten dom.". Co prawda uczyłem się trochę medycyny a
blisko rok spędziłem u znachorki ale nie byłem pewny czy dam radę
kogoś przywrócić do zdrowia. Jednak postanowiłem spróbować i
całą wiedzę jaką miałem poświęciłem by uzdrowić chłopaka.
Nic nie pomagało. Załamany siadłem koło niego i tak siedziałem
aż usłyszałem nazwę pewnej trucizny...w pokoju nikogo nie było,
zauważyłem jednak że nastolatek się we mnie intensywnie wpatruje.
Znów usłyszałem tą nazwę ale przecież chłopak nie mógł
mówić. To był pierwszy przypadek kiedy ujawniła się moc którą
miałem być w pełni obdarzony trzy lata później. Wtedy jeszcze
tego nie wiedziałem lecz postanowiłem spróbować, od znachorki,
kiedy kończyłem naukę u mniej, dostałem małą fiolkę,
powiedziała mi, że to antidotum potrafi wyprzeć większość
trucizn. Dodała że jest ono przechowywane w jej rodzie od pokoleń,
ale mi się bardziej przyda. Cóż, podałem chłopakowi miksturę,
błagając by zadziałało, teraz nie chodziło mi nawet o tamten dom
ale widziałem cierpienie tego człowieka. Na drugi dzień chłopak
był zdrowy i opowiedział ojcu kto podał mu ową substancje. Chciał
mnie ozłocić, ale niewiele było w tym mojej zasługi, gdyby nie
znachorka nie udałoby się. Dał się w końcu ubłagać żeby
powierzył mi tylko akt własności tamtego domu.-zakończył.
Wszyscy patrzyli
oniemiali.
-Ale dlaczego nie
powiedziałeś nam wtedy? Dlaczego zrobiłeś z tego
tajemnice?-zapytał z niedowierzaniem North. Augustinus wzruszył
ramionami.
-A czym się chwalić,
mało w tym mojej zasługi.-patrzył po zebranych i się uśmiechnął-
Myślicie "W takim razie dlaczego teraz to nam mówisz?",
dlatego że w waszych głowach w ciągu 5 minut powstało wiele
ciekawych teorii, z których nieźle się uśmiałem. Wolę żebyście
znali prawdę.
Stanął między nimi i
powiedział-Powróciłem do służby tego zgromadzenia i chcę
żebyście wiedzieli prawdę o mnie, ale resztę opowiem wam
później.-uśmiechnął się i dodał- Jak uratujemy Jamiego.
Yay! Następna część! No dobrze, pozwólcie, że się trochę rozpiszę. Po pierwsze: teoria, jakoby Pitch miał w swoim drzewku rodzinnym kogoś jeszcze poza zapomnianą córką (mam nadzieję, że wiecie o kim mówię) ciekawa, acz sprawia wrażenie naciąganej. Po drugie: proponuję ograniczyć znaki interpunkcyjne. Trzy wykrzykniki to już porządne darcie japy. Po trzecie: ciekawy pomysł z zapomnianym strażnikiem. Chociaż miałam nadzieję, że to będzie personifikacja wiatru, to zapowiada się nieźle. Macie już pomysł, strażnikiem czego będzie ten jegomość? Po czwarte: gratulejszyn, coraz mniej błędów i coraz więcej dobrych opisów. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńPS Wychwalam pod niebiosa niektóre fragmenty, gdzie humor jest iście epicki. C: Niecierpliwie wyczekuję ciągu dalszego.
Córka nie tyle zapomniana co raczej marginalizowana :), a tak swoją drogą robisz spoiler...
UsuńCo do postaci zapomnianego Strażnika, polecam zakładkę bohaterowie, a od siebie dodam że jest to personifikacja mądrości i rady...cóż, pomysł dziwaczny ale własny :)
Nyah, ciekawy pomysł na Strażnika. Moja postać je Strażniczką kolorów i twórczości c:
OdpowiedzUsuńAczkolwiek mam spore wąty, jeśli chodzi o tego całego łojcza Pitcha. Skoro już na pana Pseudo-Voldemorta mówicie Mrok, to tatę powinniście byli ochrzcić innym imieniem. Dark to po angielsku właśnie mrok (a dokładniej "mroczny"), więc wychodzi na to, że oboje mają tak samo na imię (przeklęta polska wersja. W oryginale był Pitch i tyle, a u nas musieli go zasypać tytułami, jak Czarny Pan, Mrok, Książę Ciemności... ;-;).
Nyahah, ja bardzo lubię spoilerować c:<
Le Ada
Mrok Junior lepiej XD
UsuńNo to się nieźle zapowiada.
OdpowiedzUsuń