Dziennik Jacka
Niedziela 04.11.2012r.
Obudziłem
się w jakimś pokoju. Wszystko wokół było drewniane: meble,
podłoga, ściany i ramy okien. Bolał mnie każdy mięsień; ledwo
co mogłem się ruszyć. Próbowałem wstać, udało mi się, lecz po
chwili upadłem na kolana i ległem na podłodze, nie mogłem się
podnieś. Byłem rozpalony, a to nie jest u mnie normalne. Ktoś
wchodził po schodach, chyba usłyszał mój upadek . Do pokoju
wszedł Phil. Zdziwił się pewnie widząc mnie leżącego na deskach
podłogi. Też bym się dziwił. Nie miałem siły wstać ale
wstydziłem się to przyznać, Phil podniósł mnie i gwałtownie
położył na łóżku. Chciałem krzyknąć z bólu. Byłem na niego
wściekły. Przecież było to oczywiste, że zrobił to specjalnie.
Phil wyszedł z pokoju, a po chwili przyszła Ząbek, straszne się o
mnie martwiła, zauważyła, że mam gorączkę więc położyła mi
na czoło mokry ręcznik .Od razu mi ulżyło. Opowiedzieli mi
dokładnie co się stało. Po tym jak Pitch mnie uderzył i zacząłem
spadać. Zając pierwszy to zauważył więc krzyknął na resztę,
potem zaczął krzyczeć do mnie ale ja nie reagowałem. Następnie
wpadłem do wody, a tego już nie pamiętam. Ząbek mnie uratowała,
na pewno nigdy jej tego nie zapomnę (w podzięce może patrzeć mi w
usta kiedy ma ochotę). Chciałem się spotkać z Jamie, lecz nie
byłem w stanie. Powiedziałem wszystkim, że spotkałem się z Jamie
i jego siostrą Sophie oraz że ich mama mnie widziała. Z początku
nie chcieli mi wierzyć, a zwłaszcza Zając. No cóż nie chcą mi
wierzyć to nie. Poprosiłem ich by ktoś mógł odwiedzić Jamiego,
ponieważ obiecałem mu i jego siostrze, że przyjdę. Totalnie ich
zamurowało. To wyglądało całkiem śmiesznie.
-Bardzo
bym chciała Jack, ale ja cię nie zostawię samego, jesteś całkiem
bezbronny. – oznajmiła Ząbek.
-Ja
pójdę. –powiedział Zając.
Za
bardzo ten pomysł mi się nie spodobał, ale ktoś musiał iść.
Mikołaj przecież nie mógł, ma jeszcze dużo pracy za niedługo
święta Bożego Narodzenia. Ząbek cały czas przy mnie siedziała.
Natomiast Piasek nie wrócił jeszcze.
Postanowiłem
na chwilkę się zdrzemnąć. Obudził mnie jakiś hałas,
rozejrzałem się po pokoju „Gdzie jest moja laska.” pomyślałem.
Zobaczyłem ją więc wstałem po nią, była dosyć blisko (oparta o
sąsiednią ścianę). Gdy ją wziąłem do ręki, usłyszałem głos,
powiedział on „Cześć Jack”. Odwróciłem się i uniosłem
laskę. To był Pitch. Na chwilę zniknął, lecz po chwili pojawił
się tuż obok mnie. Miałem ochotę go dorwać i stłuc. Byłem
jednak jeszcze za słaby, wytrącił mi moją laskę, a ona upadła
gdzieś na drugim końcu pokoiku. Chwycił mnie za bluzę, pociągnął
do góry i przyparł do ściany. Wróżka miała rację jestem
bezbronny.
-Nie
martw się Jack, nie mam zamiaru uszkodzić ciebie, równie dobrze
mógłbym cię zabić teraz.
-Ciekawe
o co miałbym się martwić?- odparłem
-Na
przykład o tego chłopcem, jak mu tam…. Jamie.
-Co
mu zrobiłeś?
-Ooo,
przejmujesz się, jakie to słodkie.-powiedział z tym swoim wrednym
uśmieszkiem.
-Odpowiadaj!-krzyknąłem.
Chyba
strażnicy usłyszeli mój krzyk, ponieważ usłyszałem jak wbiegają
po schody. Pitch pewnie również to usłyszał. Nie mogłem pozwolić
by Mrok się ulotnił. Próbowałem go zatrzymać więc zacząłem
się z nim szarpać, lecz on rzucił mną o ścianę. W tym samym
momencie weszli Strażnicy i Phil. Nie zdołali jednak zatrzymać
Pitcha. Leżąc na ziemi zapytałem się Zająca „Byłeś u
Jamiego?”.
-Tak byłem i spójrz kto tu jest.
Zza strażników wyszedł Jamie i Sophie. Jakoś wstałem i podszedłem chwiejnie do dzieci by ich uściskać. North zaśmiał się swoim donośnym głosem. Ząbek była strasznie zdenerwowana podleciała do mnie i sprawdzała czy coś mi się stało, a gdy się upewniła przytuliła się. Straciłem przez to równowagę i się wywróciłem wraz z nią do tyłu. Wszyscy dostali nagłego ataku śmiechu. Wraz z Wróżką również zaczęliśmy śmiać. Poprosiłem Northa abyśmy poszli porozmawiać na osobności. Powiedziałem mu co się wydarzyło.
-Tak byłem i spójrz kto tu jest.
Zza strażników wyszedł Jamie i Sophie. Jakoś wstałem i podszedłem chwiejnie do dzieci by ich uściskać. North zaśmiał się swoim donośnym głosem. Ząbek była strasznie zdenerwowana podleciała do mnie i sprawdzała czy coś mi się stało, a gdy się upewniła przytuliła się. Straciłem przez to równowagę i się wywróciłem wraz z nią do tyłu. Wszyscy dostali nagłego ataku śmiechu. Wraz z Wróżką również zaczęliśmy śmiać. Poprosiłem Northa abyśmy poszli porozmawiać na osobności. Powiedziałem mu co się wydarzyło.
-North
on jest zbyt silny, nie możemy narazić Sophie i Jamiego, on im
groził.- powiedziałem.
-Wiem,
ale jak temu zaradzić, on może to zrobić w każdej chwili. Nawet
nie będziemy wiedzieli kiedy, tak jak przed chwilą, a ty sam nie
dasz rady-odpowiedział.
-Tak
wiem, ale to jest moja jedyna rodzina jaką posiadam.
Mikołaj
zapewnił mnie, że zrobi wszystko co się da żeby ich ochronić
Pitch może być wszędzie. North odprowadził mnie do wszystkich.
Myślałem co zrobić, raczej nie mogli by tu siedzieć przez cały
czas, ale również nie możemy ich tak po prostu odprowadzić do
domu. Wymyśliłem w końcu, że każdy z nas będzie z rodzeństwem
w ich domu i spędzi tam jakiś czas. Reszta Strażników
zaaprobowała mój pomysł. North zszedł na dół, nie wiedziałem
po co. Znów leżałem na łóżku chociaż było inaczej. Weselej,
raźniej i ogólnie zabawnie. Zając i Wróżka miali dużo roboty z
Sophie, cały czas się do nich przytulała, Piasek natomiast
pokazywał Jamiemu swój „piaskowy język”. Wszyscy się dobrze
bawili, ja też chociaż musiałem siedzieć w miejscu. Ząbek
nareszcie się mogła rozerwać po tym co przeszła i to w dodatku z
mojego powodu. Dobrze, że już po wszystkim. Mikołaj wszedł do
pokoju z gorącą czekoladą i paroma elfami, które przyniosły
talerze pełne poobgryzanych ciastek (notatka na marginesie, danie
do przyniesienia elfom ciastka nie jest najlepszym pomysłem,
Bleee!!!). Jamie chciał wziąć jedno, lecz zdążył zauważyć co
z nimi nie tak. Całe szczęście. Usiedliśmy przy kominku. Nawet
ja zdołałem wyjść z łóżka. Mała Sophie ułożyła mi się na
rękach i zaczęła powoli zasypiać. Jej brat też dawał po sobie
znaki zmęczenia. Było już dosyć późno. Musieliśmy odwieść
maluchy do domu. Też miałem zamiar polecieć. North zaczął głosić
mi swoje kazania typu „spadnę albo zasłabnę” lub coś tam
jeszcze. Odpowiedziałem mu,że ja sam nie polecę tylko na jego
saniach, bo przecież będziemy lecieć saniami. Przyznał mi
niechętnie rację i ruszyliśmy w drogę. Nie było chłodno, ale
przez to lecieliśmy dosyć szybko Jamiemu było trochę zimno. Nie
wiem dla czego sanie zaczęły gwałtownie trząść się i skręcać,
jakby w padły w turbulencje. Z tego powodu Sophie obudziła oraz
wystraszyła się. Prawie zaczęła płakać. Wróżka próbowała ją
uspokoić. Przytuliła ją, zachowywała się jak prawdziwa
opiekunka. Ona bardzo lubi dzieci i zazwyczaj wie jak się z nimi
obchodzić (gorzej jak chce jakiemuś dziecku pokazać czyjeś zęby,
do tego z kawałkiem dziąsła). North ledwo co mógł sterować
saniami. Robiło się trochę strasznie zwłaszcza, że są tu
dzieci. Po pewnym czasie wszystko ustało. Zrobiło się dziwnie
spokojnie i cicho. Nagle sanie zaczęły spadać z zawrotną
prędkościom. Jamie zaczął popiskiwać, a North jęczał z
wysiłku, próbując skierować sanie w innym kierunku. Wpadliśmy na
drzewo w parku, sanie utknęły na drzewie ,a Jamie wypadł ze mną
na zewnątrz. Dobrze, że to drzewo nie było za wysokie i Jamie
spadł na mnie. No cóż i tak zabolało. Przede mną i chłopcem
stanęła ciemna i smukła postać.
-Buuu.
Jak tam Jack? Lot sprzyjał?-rzekł do nas.
-To
twoja sprawka!- warknąłem do niego
Byłem
wręcz zirytowany całą tą sytuacją, czy on nigdy nie zostawi nas
w spokoju. Chciałem wstać tylko dalej nie czułem się jeszcze na
siłach. Jednak musiałem to zrobić, musiałem obronić Jamiego i
Sophie przed Mrokiem. Stanąłem przed nim z mają laską.
-Wynoś
się stąd i nigdy nie wracaj!-krzyknąłem
-Jack,
w obronie rodziny zdołasz wykrzesać nawet ostatnie resztki sił,
urocze, a teraz padnij.
-Przed
tobą nigdy-odpowiedziałem na jego żałosne żądanie.
Jamie
spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, ale skąd Pitch wiedział, aj
sam wiem to dopiero od wczoraj. Przed nim nic się nie ukryje.
Wokół
pojawiły się cienie. Jego wierni słudzy. Pitch się zaśmiał, a
ja widziałem tylko ciemność. Krzyknąłem „Co ty zrobiłeś?!”
,”Gdzie jesteś?” ,”Pokaż się!” .Lecz on się tylko śmiał.
Poczułem, że ktoś złapał mnie za rękę, a po chwili jak mnie
puszcza. Potem usłyszałem krzyk Jamiego:
-Jack!
Ratunku, pomocy!
-Jamie
gdzie jesteś?
Czułem
się taki bezradny. Nadal słyszałem śmiech Pitcha. Upadłem na
kolana i miałem ochotę krzyczeć. Ktoś mnie chwycił, mówiąc
„Jack co ci się stało?”, to była Wróżka.
-O
matko, Jack co jest z twoimi oczami?
-
Widzę ciemność.-rzekłem do niej.
Przytuliła
się do mnie, a Zając się spytał „Wszystko dobrze?”
-Nie
,nie jest dobrze.-odpowiedziałem mu.
-Jack
nie przejmuj się saniami, yeti będą miały trochę pracy przy
okazji.- powiedział Mikołaj próbując mnie pocieszyć.
-Nie
chodzi mi o sanie, lecz o Jamiego. Czarny Pan go porwał.
-Na
pewno da się z tym coś zrobić, uwierz mi Jack.-zapewniła mnie
Wróżka.
Nie
byłem do końca pewien jak uwolnimy Jamiego i kiedy zacznę widzieć,
jeśli kiedyś to nastąpi.
Kolejna super kartka :) Kiedy next?
OdpowiedzUsuńZdaję się, że przy fragmencie, gdzie Pitch rzucił Jackiem o ścianę, brakuje wzmianki o momencie, gdy zniknął (albo jej nie zauważyłam). Poza tym nie mam żadnych większych uwag. C:
OdpowiedzUsuń~• Ada
"Nie zdołali jednak zatrzymać Pitcha." w sensie że zniknął :)
OdpowiedzUsuńAhh, rzeczywiście. Zwracam honory.
Usuń"Jack, w obronie rodziny zdołasz wykrzesać nawet ostatnie resztki sił, urocze, a teraz padnij."
Ilekroć to czytam, wybucham śmiechem - od razu nachodzi mnie wizja Jacka leżącego plackiem przed Pitchem. Może posiliłabym się o jakieś komiczne rysunki i mini komiksy na podstawie tegoż opowiadania, ale póki co mój tablet nie działa. ;3;
Jeszcze jedna sprawa - czy mogłabym skomunikować z tobą przez jakiś komunikator? Rzecz w tym, że chciałabym coś ci przekazać (sprawa dość nie cierpiąca zwłoki), ale prywatnie - bo tutaj moje wiadomości może czytać każdy, chociażby Wiktoria. A tego nie chce.
~ Ada
Właśnie o to chodziło.W tym rzecz ,że próbujemy też wstawiać w opowiadania coś do śmiechu i najwyraźniej zadziałało.:)
UsuńCo do kontaktu z moją personą. W odpowiedniej zakładce są podane kontakty ze mną (e-mail i gg). Jeśli byłyby potrzebne inne formy skontaktowania się to prosiłbym o podanie jaka by miała być to forma (co byłoby najwygodniejsze).
UsuńNo tak, ale małe leniwe miało nadzieję, że ktoś jej podsunie e-mail czy gg pod sam nos. ^^
UsuńNo cóż, proponuję przejrzeć pocztę, mail już wysłany.
A więc jednak... Zrobiliście Zembuszkę dziewczyną Jakca...
OdpowiedzUsuńNie,ona nie jest jego dziewczyną
UsuńI dobrze, niech nigdy nie będzie! Niezbyt lubię ten paring :/
UsuńMam tylko jedno słowo: EPIC *w*
OdpowiedzUsuńBardzo pomysłowo. Fabuła się rozwija. Było kilka błędów i powtórzeń, a tak to super.
OdpowiedzUsuń